piątek, 26 września 2014

Międzynarodowy Plener Malarski w Załęczu Wielkim 2014

To miał być udany, 9 dniowy plener. Ok 2 tyg, przed terminem dostałem zaproszenie. Niestety termin zbiegał mi się z innymi, już wcześniej zaplanowanymi wydarzeniami m.in. z wystawa w Staporkowie (woj. świętokrzyskie). Moim warunkiem było to, ze ktoś mnie na wernisaż zawiezie i odwiezie inaczej nie mamy o czym rozmawiać. Organizator obiecał busa i zabranie wszystkich uczestników na wystawę. Zgodziłem się. Pojechałem. Dzień przed wystawą telefony, ze busa nie ma, to może uczestnicy pojada swoimi samochodami - oddam za paliwo. (załatw sobie). Nie było chętnych. To może pracownik ośrodka. (załatw sobie). Organizator obiecał a teraz ja mam latać i szukać ludzi, którzy mnie zawiozą. Wnerwiony? Nie, wcale. Późne popołudnie, telefony do znajomych, szukanie autobusu. Jakoś muszę się dostać na wernisaż. (150 km). Znalazłem dojazd. Podjąłem decyzję, że wracam z pleneru. Organizator nie dotrzymał obietnicy, wiec ja wracam. Szkoda, ale mam swoje zasady i honor. Nie pozwolę na wykorzystywanie siebie. Ludzie też byli zawiedzeni, że nie mogą jechać. Zostawiłem dwa obrazy (jeden skończone, drugie nie - dostałem dwa płótna) aby nikt nie mówił, że korzystałem ze wszystkiego za darmo. Plener skończył się dla mnie po trzech dniach. czwartkowy poranek nie był wesoły. z samego rana wyjechałem. Po wernisażu przecież mógłbym wrócić na następne 4 dni, jakby nigdy nic. Podjąłem decyzje, ze nie wracam. najbardziej szkoda spotkań i rozmów z plenerowiczami. Ale... będą następne. Może nie w tym miejscu i nie w takich okolicznościach.


 





Zdjęcia dostępne są także na FB 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz